Uszyłam. Nie było łatwo, bo szyć nie umiem. Ale przecież nieumiejętność szycia nie mogła popsuć mi szyków. Zawzięłam się. Zaparłam jak osioł. Długo myślałam niczym Kubuś Puchatek (uwaga: myślenie o szyciu nie sprawia, że coś się szyje, ani że uczymy się szyć). Myślałam... Planowałam... Przeglądałam literaturę fachową (uwaga: literatura fachowa jest dla fachowców, dla laików nawet najprostszy rozdział o rodzaju ściegów jest kompletnie niezrozumiały. Na szczęście były obrazki! :) Niestety też raczej fachowe :( ) Zmieniałam plany wielokrotnie. Aż w końcu zaczęłam. Znalazłam materiał, wypełniacz amortyzujący upadki (w przypadku mojego telefonu dość częste) i miałam świetny pomysł na aplikację oraz obszycie. Aplikacja miała być, no cóż powiem krótko inna. A obszycie owszem kordonkowe, ale koniecznie granatowe. No jak widzicie niekoniecznie. Plany zmieniałam, ale o tym już chyba było. Pomysłów miałam sporo, umiejętności mało, ale ostatecznie jakoś to się chyba wyrównało i wyszło, co wyszło. Telefonik ma już nowe, wiosenne ubranko, ja satysfakcję przeogromną i pomysł na kolejne.
Brawo! pierwsze koty za płoty:)
OdpowiedzUsuń