Miało być rękodzieło, a wyszedł pasztet. Wprawdzie też
zrobiony rękoma, ale zawsze to pasztet. Podam Wam przepis bazowy, lecz od razu
przyznam się, że będą też mamine modyfikacje i uwagi.
Przepis „bazowy” zaczerpnięty dawno temu z jakiegoś czasopisma
(tytuł ani rocznik niestety u mnie się nie zachował, ale może ktoś się doszuka,
więc przyznaję się: tak to przepis z gazety)
Składniki:
Po 30dga różnych mięs bez kości:
-
schabu karkowego
-
cielęciny
-
wołowiny
-
piersi kurczaka lub królika
30 dag wątróbek drobiowych
50 dag boczku surowego
4-5 suszonych grzybów
3 cebule średniej wielkości
6 jaj
2 liście laurowe
8-10 ziaren ziela angielskiego
włoszczyzna
przyprawa warzywna Vegeta
1 łyżeczka zmielonej gałki muszkatołowej
sól
pieprz
bułka tarta
tłuszcz do wysmarowania formy
ok. 50 dag boczku lub słoninki
Uwaga, będą uwagi!
Wnikliwi czytelnicy składników zauważyli, że boczek pojawia
się w nim 2 razy, to nie błąd. „Pierwszy” boczek będzie stanowił część pasztetu
właściwego. Boczek drugi, ten podany w towarzystwie słoninki to „boczek
ozdobny”, wykorzystany będzie do wyłożenia blach i przyozdobienia pasztetu
„odgórnie”.
Sposób wykonania:
Mięso starannie opłukać, pokroić na niezbyt duże kawałki.
Do garnka włożyć boczek, zalać wodą i chwilę gotować na
małym ogniu.
Dodać kawałki mięsa, obraną cebulę, opłukane grzyby,
włoszczyznę, przyprawę warzywną, , sól, pieprz, ziele angielskie, liście
laurowe.
Gotować pod przykryciem na małym ogniu aż mięso i grzyby
będą miękkie.
Wątróbkę obsmażyć.
Ugotowane składniki osączyć na sicie, wystudzić i zmiksować
lub kilkakrotnie przepuścić przez maszynkę do mielenia mięsa.
Dodać do masy jaja, doprawić do smaku gałką, solą i
pieprzem.
Dokładnie wyrobić.
2 keksówki dokładnie wysmarować tłuszczem, posypać bułką
tartą (uwaga: na dnie układamy „wzorek” z boczku i słoninki) i napełnić do 2/3
wysokości (uwaga: na wierzchu również układamy „wzorek” – pasztet nie jest
wtedy suchy, no i ładniej się prezentuje).
Wstawić do piekarnika nagrzanego do temp. 200 st.C.
Piec ok. godziny (z termoobiegiem 1 godz. 15 min.)
Uwaga, znowu uwagi!
U mnie w domu pasztet robiony jest z mięsa, które było już
wcześniej jakąś potrawą, ale nie zostało zjedzone. Np. wykorzystujemy mięso z
rosołu, pieczeń ze schabu lub pieczonego kurczaka. Daje to nie tylko
oszczędność (nie marnujemy jedzenia), ale i smak. Często zamrażamy takie
„resztki” smacznego i świeżego mięsa i dopiero, gdy uzbiera się jakaś sensowna
ilość zabieramy się do wyrobu pasztetów.
Z reguły robimy też tak, że jeden pasztet zjadany jest „natychmiast”,
inne zaś trafiają do woreczków i plastikowych pudełek a następnie do
zamrażarki. Potem wyciągamy taki pasztet dzień przed np. świętami i mamy gotową
potrawę, a nie odczuwamy zmęczenia, które towarzyszyło jej przygotowaniu. Taki
odmrożony pasztet nie traci na smaku. Nasz poleży do Bożego Narodzenia.
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za wizytę na naszym blogu i pozostawiony komentarz:)